Zbój Madej i diabeł
Dawno temu bogaty kupiec wracał do domu z towarami. Nocą zabłądził w lesie. Pomógł mu nieznajomy w zamian za coś, co kupiec miał w domu. Umowę podpisali krwią. Kupiec wiedział, że była to umowa z diabłem. W domu zastał żonę z nowo narodzonym synem, którego nierozsądnie obiecał diabłu.
Mijały lata. Gdy ojciec wyznał tajemnicę synowi, ten przyrzekł, że pójdzie do piekła i odbierze cyrograf. W drodze schronił się do jaskini zbója Madeja. Rozbójnik poprosił, aby chłopiec dowiedział się, jaką karę przygotowały dla niego diabły. Młodzieniec w piekle odebrał umowę i przyjrzał się czekającemu na zbója madejowemu łożu, najeżonemu szpikulcami. Po powrocie opowiedział o tym Madejowi, który postanowił zerwać ze zbójectwem. W ramach pokuty miał wetknąć w ziemię maczugę, która miała zakwitnąć i wydać owoce, gdy zbrodnie zostaną odpuszczone. Madej zaczął wypełniać pokutę.
Mijały lata, syn kupca został biskupem. Pewnego razu w lesie spotkał pod jabłonią klęczącego starca. Był to zbój Madej, który poprosił biskupa o spowiedź. Po każdej wyznanej zbrodni, jabłka zamienione w białe gołębie odlatywały. Gdy starzec otrzymał rozgrzeszenie, jego ciało rozsypało się w proch. Pozostała tylko legenda o jaskini i przysłowie o madejowym łożu…
Ta legenda, zaczerpnięta z wydanego niedawno przewodnika „Podziemne trasy turystyczne”, dodaje nimbu tajemniczości nie tylko Grotom Nagórzyckim, ale także innym jaskiniom w różnych częściach kraju. Jak wynika z tej publikacji, Madej pełni rolę „dyżurnego zbója” na przykład w Jaskini Łagowskiej, znajdującej się w Górach Świętokrzyskich. Ale nagórzyckie groty wyróżnia spośród innych nie mniej pouczające podanie lokalne, zapisane jeszcze przed II wojną światową przez młodych entuzjastów krajoznawstwa i regionalnej historii – uczniów ówczesnego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego w Tomaszowie Maz. Odkrywcze pasje, zaszczepione im przez wykładowcę tegoż seminarium, wybitnego etnografa, inicjatora utworzenia muzeum regionalnego w naszym mieście i późniejszego dyrektora Muzeum Etnograficznego w Krakowie – dr. Tadeusza Seweryna, odzwierciedlali oni m.in. w relacjach zamieszczanych na łamach popularnego przed wojną miesięcznika krajoznawczego „Orli lot”.
Opis nagórzyckich grot, skreślony przez ucznia tomaszowskiego seminarium – Stanisława Ślęzaka, a opublikowany w wydaniu tegoż periodyku z września 1926 roku, ubarwiło również podanie zasłyszane przez autora od okolicznych mieszkańców. Oto ono: „O grotach nagórzyckich krążą różne opowieści. Raz w nocy poszedł tam kopać piasek jeden chłop. Gdy zapalił latarnię i zaczął kopać, zobaczył, że zbliża się do niego jakiś pan, który miał ubranie w kratkę, czerwone pończochy, a na głowie czarny kapelusz, koło którego latały nietoperze. Był to diabeł.
– Co robisz? – zapytał. – A kopię. A po co? Żeby zarobić, bo nie mam pieniędzy.- odparł chłop. – To ja ci je dam, ale przyrzeknij mi, że od dzisiaj będziesz spał w dzień powszedni, a w niedzielę pracował – powiedział nieznajomy. Po tych słowach poznał chłop z kim ma do czynienia. Rzucił łopatę, uciekł z groty i odtąd nie chodził do Nagórzyc po piach.